Robiąc zakupy w Lidlu trafiłam na lunch box przypominający wyglądem ten od Vifona który zasłużył sobie na zaszczytny tytuł najgorszego produktu wszech czasów, ale o tym poniżej, przedstawiam Thai Noodles by Vitasia (lidl).
Było kilka wariantów smakowych, ale jako że jestem fanką wszelakich sosów słodko-kwaśnych (i mało który mi nie smakuje!) wybrałam właśnie tę opcję.
Po otwarciu pudełka wyjmujemy dwie saszetki. Jedna z makaronem, druga z sosem.
Makaron to zlepek czegoś niezidentyfikowanego, o zapachu kartonu. Kartonu z piwnicy. sklejony tak że dobre kilka minut zajęło mi porozrywanie tego wszystkiego w celu zapakowania do boxu. Tym razem nie zalewamy pudełka gorącą wodą, wlewamy za to sos i mieszamy.
Ah tak, sos. Konsystencja pomiędzy gumą a klejem. Kolor czerwony jak krew. Nieświeża krew. W środku kawałki czegoś, co wyglądało jak pocięty ziemniak. Zapachu zero, no może trochę trąci folią. Po wymieszaniu (co nie należało do łatwych) wkładamy zamknięte pudełko na kilka minut do mikrofalówki. To kolejny minus, bo nie ma opcji by przygotować to danie bez tego urządzenia.
Po wyjęciu i otwarciu pudełka przed oczami mamy… Hm, macie kota? Wymiotuje czasem? No to coś w tym stylu. Nie zrobiłam zdjęcia, bo bałam się że aparat nie wytrzyma.
Smak? No, podobny jak wygląd. Zjadłam ledwo dwie łyżki. Totalnie niesmaczna rzecz, jak papier pomieszany z plastikiem. Zdecydowanie nie warte wydania 6 zł. Za to macie przynajmniej 2 zupki chińskie z Knorra, które smakują o wiele lepiej.
Emilia
Pan Tester wtrąca się: to pierwsza recenzja Emilii (mam nadzieję, że nie ostatnia) ale jak widać dziewczyna nie owija w bawełnę :D.
The post Vitasia Thai Noodles Sweet Sour z Lidla appeared first on Testujemy Jedzenie.